Ewangelia z dn.01.12.2024.
Łk 21: 25–28, 34–36.
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy.
Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi.
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym».
NIECH NASZE SERCA BĘDĄ OTWARTE
Jezus zapowiada Swoje powtórne przyjście(Paruzję)🈂️
Tego momentu nie jesteśmy w stanie przewidzieć…Owszem przyjdą dni ucisku–a nawet już są–jednak „reszta” już nie należy do ludzi. Wszelkie przewroty i rewolucje, a nawet wojny i kataklizmy nasiliły się przez ostatnie 100 lat i nadal trwają, bo człowiek człowiekowi i swojej planecie bywa „wilkiem”, nie obrażając natury…
Jezus nie przestaje mówić o Królestwie Niebieskim i upomina nas przed hulaszczym życiem. Czasy ostateczne porównuje do różnych sytuacji ze Starego Testamentu.
Kiedy nastał potop prawie wszyscy ludzie na ziemi(z wyjątkiem Noego i jego rodziny) zostali wygubieni [Rdz 6, 5–8]. Podobnie stało się przy zniszczeniu Sodomy, kiedy jedynie Lot ocalał–a cała reszta Sodomitów(łącznie z jego lekkomyślną żoną) zginęła w ogniu siarki [Rdz 19, 23–26].
To co stało się wówczas–prawie całkowicie zaskoczyło ludzi, którzy zajmowali się wszystkim–z wyjątkiem służenia jedynemu Bogu…Można powiedzieć, że Stwórca zawiódł się na Swoim „potomstwie”. Czyż nie przypomina to sytuacji, kiedy wyrodna córka lub syn–nie tylko nie szanują swoich rodziców–ale wręcz udają, że ich nie ma i postępują wbrew ich woli? Oczywiście Bóg-Ojciec nie przestał kochać swoich dzieci–tak, jak rodzice swojego potomstwa–ale niestety musiał je skarcić, bo nie chciały się zmienić.
Ale po każdej burzy–czyli właśnie ogniu i wodzie–nastaje spokój i cisza. Jednak nie do końca—tylko…do następnej „burzy”…Jezus wie, że–mimo Jego ofiary na krzyżu i odkupieniu nas z rąk szatana–wielu ludzi nie przestanie mu służyć i nie będzie żyło zgodnie z wolą Bożą…Dlatego przestrzega swoich uczniów(ale także nas) o konieczności czuwania—nawet kiedy będzie nam się wydawało, że wszystko stracone. Będzie ucisk, będzie cierpienie i będą ofiary(czy nie przypomina nam to obecnej sytuacji?). W Objawieniach św. Jana(Apokalipsa) jest fragment: «I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze…»[Ap 13 1–6]. Przez „Bestię” należy rozumieć antychrysta, który jest zaprzeczeniem Chrystusa: srogim, złowrogim człowiekiem służącym diabłu i jego akolitom, wywodzącym się z „morza” polityki: świata pełnego zła, niewierności i niebezpieczeństw(liberalizm, lewactwo, komunizm itp.), które porównywane są do różnych kataklizmów. Owi „ludzie” będą(a właściwie już to robią) gnębić bliźnich w imię zrobienia im «dobrze». Mam na myśli różnych przywódców(fałszywych proroków), którzy pragną na siłę «uszczęśliwiać» podwładnych, oferując im wspomniane „uśmiechnięte” ideologie oparte na życiu bez Boga. Stąd rodzą się różne wojny, w tym domowe—ponieważ skłócają oni całe narody, a nawet państwa. Lecz owi «władcy»–jak zapewnia Jezus–zostaną wygubieni, a Święta Niewiasta(Maryja) „podepcze Smoka”[Ap 12]… I tutaj–u progu Adwentu, który poprzedza pamiątkę przyjścia na ten świat upragnionego Syna Bożego–powinniśmy spojrzeć na Bożą Oblubienicę. Idąc za Jej przykładem, oczekujmy na przyjście(powtórne) naszego Zbawiciela, który przyszedł na świat—aby dać świadectwo Prawdzie: odkupić Swoją własność Najdroższą Krwią✝️
Zbawiciel mówi, że: «kto wytrwa do końca—będzie zbawiony» [Mt 10, 22]. Pan Jezus nie mówi, że na ten moment(Jego Powtórne Przyjście) mamy jakoś specjalnie się przygotować(w sensie ludzkim)…Po prostu nie jesteśmy w stanie całkowicie się zabezpieczyć przed konsekwencjami tego wydarzenia. Jezus objawi się jak Błyskawica, która rozciągnie się od wschodu do zachodu i od północy do południa(Krzyż) i pociągnie za sobą konsekwencje: «oddzieli ziarno od plew».
Naszym zadaniem jest czuwać i modlić się: po prostu zaufać Panu, a nie lękać się. Strach jest narzędziem szatana i to on roztacza przed nami wizję katastrofy i zagłady totalnej z jednej strony, a z drugiej obiecuje nam wygodne życie tutaj na ziemi, jeśli będziemy mu służyć…Nie ufajmy zatem ojcu kłamstwa, gdyż Zbawiciel–powtórnie przychodząc–pokaże mu i jego sługom stosowne miejsce, gdzie będzie «płacz i zgrzytanie zębów».
Mimo wszystko—perspektywa naświetlona przez Jezusa może kogoś przerażać—nawet jeśli jest głęboko wierzący…Ale to jest ludzkie: boimy się o zdrowie własne i bliskich, lękamy się o przyszłość–co będziemy jeść i pić, w co się ubrać(praca) itp. Nie jesteśmy też w stanie „ogarnąć” kataklizmów natury, wojen, epidemii itd. Jezus nie mówi, że wszystko odbędzie się „łagodnie”. Jednak ostatnie słowo będzie należało do Stwórcy, który w Osobie Syna Człowieczego przybędzie z mocą i chwałą Mu należnymi.
Jezusowi nie chodzi o strach. Zjawiska towarzyszące Paruzji powinny być dla nas sprawą drugorzędną. Człowiek nie jest w stanie ogarnąć swoją percepcją(rozumem) nie tylko samego Boga, ale Jego atrybutów… Nie usiłujmy więc snuć apokaliptycznych wizji na temat tzw „końca świata”, bo to do nas nie należy. Przerażać nas powinna obojętność na fakt nieubłaganie płynącego czasu i trwanie w ułudach tego świata. Wszak na tej ziemi nigdy nie zaznamy pełni swojego życia i wynikającego zeń wiecznego szczęścia…
Można powiedzieć, że dla prawdziwego chrześcijanina wieczność już się zaczęła. Będąc uczniem Chrystusa wędrujemy za Nim do celu, jakim jest obiecane mieszkanie w Niebie. Ta ziemska droga jest preludium Sądu Ostatecznego–na którym dowiemy się–czy osiągnęliśmy cel, czyli ucztowanie z Jezusem w wieczności i miłości. Ta droga nie jest „usłana różami”…Jednak z każdego cierpienia i zła można(z pomocą Bożą) wyprowadzić ukojenie i dobro—jak stało się po Męce i Zmartwychwstaniu Tego, który upomni się o nas podczas Paruzji🈂️
Nie jesteśmy sami. I tylko od nas zależy, czy wpuścimy Chrystusa do naszego życia. On już czeka przed drzwiami naszej duszy i kołacze. I nie odejdzie spod tych „drzwi” do końca—tak jak nie opuścił krzyża, bo Jego Miłosierdzie zwyciężyło i będzie trwało na wieki❣️😇 Ale drzwi naszych serc otwierają się tylko „od wewnątrz” i Jezus nie „wtargnie” do naszego wnętrza „na siłę”. Potrzebuje naszego zaproszenia i otwarcia się na Jego działanie. Miłość JEZUSA jest jak latarnia dla rozbitków życiowych, którzy się zagubili podczas ciemnej nocy…
Dodaj komentarz